Z wewnętrznej dyskusji wytrąciło ją ostre światło. To pierwsza błyskawica przedarła się przez grubą warstwę obłoków. Dziewiętnastolatka postanowiła nie zważać na okoliczne sygnały zwiastujące nadciągającą nawałnicę; i tak nie miałaby szansy znaleźć dla siebie schronienia, a do pozostawionego na plaży Chłopaka nie zamierzała wrócić. Brnęła więc przez błotniste łęgi, a brudna woda przenikała także przez sportowe buty, jakie miała na sobie. Była przekonana, że obrana przez nią droga z pewnością jest tą właściwą. Wmawiała sobie, że to, co widziała, jest dokładnie tym samym krajobrazem, który mijała podczas przechadzki nad jezioro. Sądziła, że wszelkie niepodobieństwa są konsekwencją niepogody. W chwilach zwątpienia sięgała po telefon, jednak ulewa odbierała jej możliwość zobaczenia czegokolwiek.
Przy tej kwestii zatrzymał galopujące w umyśle oskarżenia wymierzone w licealistkę. A więc przez cały ten czas chodziło tylko o rozrywkę? Wiedziała, że ma przed sobą kilka lat, które najprawdopodobniej będzie zmuszona spędzić z nosem w książkach, więc przygruchała sobie takiego, co mimo wszystko będzie przy niej trwał i będzie wysłuchiwał tych wszystkich bredni o pięknym świecie, do jakiego dotrzeć można jedynie przy pomocy ludzkiej wyobraźni… Pomyślawszy o tym, wściekł się i z całej siły kopnął leżący przed nim niewielki kamień. Chybił. To niepowodzenie wpędziło go w jeszcze większą złość, więc zamachnął się ponownie i tym razem kamień wzbił się w górę, lecz Chłopak stracił równowagę i poleciał przed siebie wprost we wzburzone jezioro.
– Ej! Wracaj! Słyszysz? Ale jego krzyk ginął w przestrzeni rozproszony przez spadające krople. Chłopak był zdezorientowany i nie wiedział nawet, w którą stronę udało się źródło jego największego utrapienia. Zaczął biec w stronę zarośli, mając nadzieję, że znajdzie tam jakąś ścieżynkę, lecz szybko zorientował się, że ma przed sobą ślepy zaułek. Pozostało mu obrać sobie przeciwny kierunek. Pognał przed siebie, omal nie przewracając się po raz kolejny.
Ona natomiast przedzierała się przez coraz bardziej zarośnięte miejsca. Wiedziała, że zabłądziła, ale nie potrafiła skupić się na innym rozwiązaniu. Instynktownie mknęła przed siebie, również zapominając o tym, co nakazało jej uciec. Uczucia? W lesie obleczonym we mgłę nie ma miejsca na analizowanie miłości i jej bolączek. Najbardziej bowiem dokuczał jej strach o siebie; czuła w sobie przeziębienie i ulatujące z niej resztki sił. O tym, że Chłopak dotrze do swojego samochodu, była przekonana. Wierzyła w jego samolubstwo, które jednym zdaniem przecięło łączącą ich więź.
Kiedy wreszcie udało jej się dotrzeć do wiejskiej uliczki na obrzeżach lasu, pobiegła czym prędzej do pobliskiego sklepu. Tam zaopiekowano się nią odpowiednio i pozwolono jej zadzwonić. Podczas szybkiej wymiany informacji z mamą wyglądała przez okno. Na bordowym niebie rozciągały się srebrne szramy. Żywioły połączyły się w jedność.